Mowa wypowiedziana
w kościele ewangelicko- augsburskim w Wilnie
(“Głos Ewangelicki” 1928 nr 45, s. 5)
Drugiego dnia uroczystości Stulecia, po mszy w kościele św. Jana (uniwersyteckim),cały Konwent i delegacje innych korporacji przemaszerowały na ul. Niemiecką, do kościoła ewangelicko – augsburskiego na nabożeństwo odprawione wspólnie przez duchownych obu wyznań ewangelickich (luterańskiego i kalwińskiego). “Przy jednym ołtarzu stanęli najwyżsi przedstawiciele bratnich wyznań ewangelickich ks. ks. superintendenci generalni Juliusz Bursche i Michał Jastrzębski, obaj filistrzy “Polonii”, przemawiając w imię Boga do braci – kolegów”.
Hebr. 13, 8:
“Dobra jest rzecz, aby łaską
było utwierdzone serce.”
Kochani Koledzy! Pozwólcie abym jako jeden z najstarszych filistrów Konwentu z tego świętego miejsca przemówił do was słów kilka w dniu naszego święta, w dniu stulecia “Polonii”. Z kościoła rzymsko – katolickiego, do którego należy olbrzymia większość was, gdzie poświęcony został nowy sztandar korporacji naszej, przybyliście tu do naszego kościoła, jednego z najstarszych w kraju, bo sięgającego połowy XVI wieku, a więc początków reformacji w Polsce. Uczyniliście to zgodnie z wiekową tradycją Konwentu “Polonia”, który nigdy nie sprzeniewierzał się wierze Chrystusowej i z Bogiem rozpoczynał swe obrady, z prośbą o Jego błogosławieństwo, który mimo nieraz zbyt wielką swawolę studencką zawsze jednak pamiętał o wzniosłych ideałach, przyświecających nam jako chrześcijanom. Konwent też nigdy nie zamykał się w kole jednego tylko odłamu społeczeństwa lub jednego tylko wyznania, rozumiał on bowiem – nawet w samych zaczątkach swego istnienia – tę zasadniczą prawdę, że Polska potrzebuje wszystkich swych synów, bez względu na to w którym kościele się modlą, że wszyscy oni winni się stać i być wiernymi synami jednej umiłowanej ojczyzny, widział przeto swe zdanie w tym, aby łączyć a nie dzielić, jednoczyć a nie rozpraszać. Dlatego też do Konwentu w każdej fazie jego rozwoju należało wielu ewangelików, a zwłaszcza wychowały się w nim całe generacje naszego duchowieństwa ewangelickiego i czuliśmy się i czujemy się z wami związani mimo różnice poglądów religijnych. Zresztą i z tego powodu, że według naszych przekonań ewangelickich chrześcijaństwo jest jedno, acz różne są kościoły. Uważamy nawet, że różnorodność kościołów nie tylko nie jest nieszczęściem, przeciwnie, stanowi bogactwo duszy narodu : muszą być tacy, co prrzywiązani do tradycji, trzymają się form starodawnych i widzą w tem zbawienie ojczyzny; miejsce musi być i dla tych, którzy strząsnąwszy z siebie pył wieków, na nowych podwalinach chcą budować przyszłość. Jak promienie słoneczne, łamiąc się, w rozmaitych ukazują się nam barwach, które razem stanowią jedno światło słoneczne, tak też rzecz się ma z prawdą Chrystusową. A choć syntezy pomiędzy katolicyzmem a ewangelicyzmem dotychczas jeszcze nie znaleziono i żaden z nas jej nie dożyje, tkwi ona jednak – zazwyczaj bezwiednie – w głębinach duszy każdego z nas i wierzymy, że kiedyś nastąpi.
I otóż razem w naszych kościołach święcimy piękną, drogą naszemu sercu uroczystość – stulecie “Polonii” – i płoną oczy nasze na wspomnienie chwil w Konwencie przeżytych i goręcej biją serca i rozrzewnienie ogarnia dusze nasze i łza błyśnie w oku.
Nie będę się kusił o skreślenie dziejów “Polonii” – nie czas i miejsce po temu. Nie będę też mówił o tem co wszyscy zawdzięczamy Konwentowi. Na jedno tylko chciałbym zwrócić uwagę waszą, na to co Pismo św. określa słowami : “Dobra jest rzecz, aby łaską było utwierdzone serce”. Uważam, że Konwent i wszystko co z nim było złączone, w rękach Bożych było narzędziem, które utwierdzało serca nasze. Łączenie się w jedną organizację, powiedziałbym nawet w jeden organizm – ludzi pochodzących z różnych środowisk, często wręcz rozbieżnych przekonań, ścieranie się z sobą najrozmaitszych poglądów, posiedzenia konwentowe i dyskusje na nich toczone, miłe po pracy zebrania koleżeńskie, zaprawione i powagą i humorem, cudne nasze pieśni konwentowe – wszystko to razem, wywierając niezmierny a dodatni wpływ na dusze młode, “utwierdzało” serca nasze, kształciło w nas charakter, czyniło z nas ludzi, którzy wiedzą czego chcą i do wytkniętych celów z całą świadomością dążą, zaprawiało nas do samodzielnej pracy, budziło w nas poczucie własnej odpowiedzialności, pogłębiało w nas miłość ojczyzny i zrozumienie obowiązków wobec niej, uczyło nas karności i poszanowania autorytetu, bez czego żadne społeczeństwo istnieć nie może i czego zwłaszcza nam Polakom tak bardzo potrzeba. A choć nie wszyscy poszli drogą właściwą, niemniej Konwent wydał wielką ilość mężów, którzy z całym zaparciem się służyli społeczeństwu w Imię Boże. O tem wszystkim zechciejmy pamiętać dziś, w dniu stulecia “Polonii”, o tem wszytkiem mówi nam mocarne słowo Pisma św. : “Dobra jest rzecz, aby łaską było utwierdzone serce”.
Święto nasze winno atoli być nie tylko dniem jasnych wspomnień, ale zarazem dniem gorących obiat, bić z niego powinny promienie ożywcze i otucha na przyszłość.
Wielu twierdzi, że młodzież dzisiejsza sprzeniewierza się ideałom, które nam były drogowskazem, że nie ma w niej rozpędu twórczego, że zbyt dużo wśród niej jest “zjadaczy chleba”. A i nam starym i starszym zarzucają, że zapanowała wśród nas bierność, jeśli nie sceptycyzm, że opuszczamy ręce, że brak nam wiary w moc Bożą i niespożyte siły narodu. Przekonany jestem, że tak nie jest, choć przyznaję, że zdradliwe nasze czasy powojenne niejednemu wypaczają charakter. My, cośmy wierni pozostali wiekowej ideologii Konwentu, gorąco pragniemy, aby przyświecała ona i noworozpoczętemu stuleciu “Polonii”, aby z “Polonii” wychodziło coraz więcej mężów o utwierdzonym przez łaskę Bożą sercu. Do tego dążmy wszyscy, wszyscy bez wyjątku, dążmy stale, wytrwale !
Amen.
[tylko dla przypomnienia : fil. Juliusz Bursche (1862 – 1942) to jedna z najwybitniejszych postaci protestantyzmu polskiego, wielki autorytet intelektualny i moralny, gorący obrońca polskości. Zginął w 1942 zamordowany przez Niemców w obozie Sachsenhausen – Oranienburg].
Oprac. Fil. Jan Trynkowski