W dziejach Konwentu z łatwością możemy odszukać jasne karty i wybitne postaci z których możemy i powinniśmy być dumni. Nie brakuje jednak w naszej historii momentów dramatycznych, okresów załamań, sytuacji kryzysowych. Warto i o nich pamiętać, możemy z nich bowiem czerpać naukę, która może być nam przydatna także dzisiaj.
Jedna z takich sytuacji kryzysowych miała miejsce w 1921 r. W okresie działań wojennych, jeszcze w Dorpacie, nowych przyjęć do Konwentu było, co naturalne, bardzo mało. Przez okres 9 semestrów (II sem. 1915 – II sem. 1919) przyjęto zaledwie pięciu nowych fuksów…Gdy 19 XII 1919 wznowiono działalność Konwentu w Wilnie, było do dyspozycji zaledwie trzech comilitonów “dorpackich”: Stanisław Piotrowski (1268), Michał Wielhorski (1279) i Stanisław Jasieński (1304), który został pierwszym “wileńskim” oldermanem. Z tych trzech, jedynie S. Piotrowski, kontynuował studia w USB, a S. Jasieński, jesienią 1920 r., wyjechał z Wilna by podjąć studia rolnicze w Bydgoszczy. Wszystkich nowych członków w wyniku konieczności, choć wbrew zasadom konwentowym przyjęto od razu z prawem barw i głosu. W ten sposób w ciągu trzech pierwszych miesięcy roku 1920 przyjęto dwudziestu nowych członków. Pierwsi fuksi (czterej) pojawili się dopiero w maju tego roku. Olderman w tej sytuacji musiał zajmować się i fuksami i comilitonami. Prace Konwentu przerwane zostały już w połowie maja w związku z zagrożeniem a następnie ofensywą bolszewicką. Dopiero w II semestrze roku 1920/ 21 znów przyjęto znaczną ilość fuksów (czternastu). Jak pisze J. Niedziałkowski (Dorpat i początki wileńskie …s. 276 -7): “skutkiem nieprzemyślanego przyjęcia od razu większej ilości członków było utworzenie się w konsekwencji całej grupy osób, które ze względu na wady charakteru nie nadawały się do zostania Polonusami, bądź też, traktując Konwent jako miejsce przyjemnego spędzenia czasu, wykazywały brak zainteresowania istotnymi sprawami Polonii…. Jednocześnie…. comilitoni ci nie skreślali się z listy, gdyż imponowało im, że należą do starego stowarzyszenia, które się może poszczycić tyloma znanymi filistrami, a dekiel Polonii już był otoczony uznaniem i szacunkiem społeczeństwa, był im więc wygodny“. W tej sytuacji, ogromnie przywiązani do Konwentu comilitoni Stanisław Chalecki1, oraz Kerym2i Osman Achmatowicze3dążąc do uzdrowienia sytuacji wystąpili z memoriałem. Tekst tego ważnego dokumentu szczęśliwie się zachował:
My niżej podpisani, mając dobro K! jako przewodnią i wytyczną myśl, składamy na ręce Prezydium dla podania do ogólnej wiadomości na najbliższym posiedzeniu K!, niniejsze oświadczenie, wywołane ostatnimi przykrymi wypadkami, zaszłymi w życiu wewnętrznym a szczególniej zewnętrznym K!
Rzut oka na dzieje K! od chwili przeniesienia go na ojczysty grunt wileński ułatwi nam znacznie głębsze zanalizowanie i scharakteryzowanie dotychczasowego rozwoju i biegu życia K!
Garstka komilitonów z nieodżałowanym Śp. Leonem Mackiewiczem 4 na czele, nie mając żadnych środków materialnych, napotykając ogromny opór władz uniwersyteckich, zdołała dzięki energii nie tylko zaszczepić ideę utworzenia K! w Wilnie, ale zdobyła się na skromny lokal w nadziei, że jest to pierwsza cegiełka pod przyszły potężny gmach. Pierwsze chwile życia K! pochłaniała prócz troski o byt materialny, ciągła walka z wrogimi idei korporacyjnej odłamami młodzieży akademickiej, wśród których znajdowali się nawet koledzy z obozu narodowego. Przezwyciężając wszystkie te trudności, garstka komilitonów założycieli, nie ustając w pracy, uzyskała zalegalizowanie K! u władz akademickich, nawiązała ścisły kontakt z filistrami, znajdując u nich tak potrzebną dla K! moralną i materialną pomoc i rozpoczęła normalny tryb życia. Po pewnym czasie szczupły lokal zamieniono na bardziej obszerny, grono komilitonów znacznie się powiększyło; odbywały się względnie regularnie Konwenty i sobótki przy udziale wszystkich komilitonów i bardzo często filistrów. Niestety bolszewicka nawała zahamowała chwilowo rozwój życia K!
Odzyskanie inwentarza i cennej biblioteki z Dorpatu, zmiana lokalu na jeszcze obszerniejszy, były to czynniki wysoce sprzyjające rozwojowi życia K! i nie jeden z nas, starszych komilitonów myślał w duchu, że jest to dla nas chwila przełomowa, że wszyscy bez wyjątku członkowie K! dążyć będą do wskrzeszenia dawnej świetności K! i do zwiększenia jego znaczenia i wpływu moralnego w środowisku akademickim. Nadzieje te jednak zawiodły. Bo chociaż dla osoby stojącej poza K! może się rzeczywiście wydawać, że wartość moralna K! Wileńskiego coraz to bardziej się podnosi (wszak zdobyliśmy miejsca w Zarządzie Br. Pomocy, w R. M. A, przyjmowaliśmy udział przez swego przedstawiciela w II-m ogólnoakademickim zjeździe, jednym słowem, owocnie rozpoczęliśmy działalność na gruncie akademickim), my jednak znając dobrze wewnętrzne życie K! nie możemy podzielić powyższego zdania, gdyż wszystkie dodatnie wyniki nie są rezultatem zbiorowej pracy, lecz tylko pewnej, bardzo nielicznej grupy komilitonów, czynnie biorącej udział od samego prawie początku istnienia K!. Gdy bowiem rozejrzymy się w życiu K!, to od razu wpadnie nam w oko, że prócz podziału wskazanego przez nasze prawa, życie stworzyło bardziej realny i wyraźny podział członków K! – na rzeczywiście czynnych i absolutnie biernych. O działalności członków rzeczywiście czynnych, zresztą bardzo nielicznych, wspomnieliśmy powyżej, przechodzimy więc do tej drugiej bardzo licznej niestety grupy absolutnie biernych.
Grupa ta uniemożliwiająca wszelką pracę w K!, uważa za swoje nienaruszalne prawo i moralny obowiązek, noszenie barw, nawet w wypadkach, gdy tego prawo zabrania, do opowiadania obcym, podczas oficjalnych przyjęć w K!, mniej lub więcej nieprawdopodobnych “bohaterskich” opowieści z dawnych i nowszych dziejów K!. Czasami, w drodze wielkiej łaski, lub z braku możności “lepszego” przepędzenia czasu przychodzą na konwenty lub sobótki, naturalnie zawsze ze spóźnieniem (“ktoby się do K! spieszył!!!”). Na tym rozpoczyna się i kończy ich łączność z K!, gdyż za najświętszy swój obowiązek uważają oni systematyczne uchylanie się per fas et nefas od wszelkiej czynnej współpracy dla dobra K! jako całości. Nie dla nich też istnieją obowiązki wypływające z Praw, Uchwał, Uzusów i Tradycji K! Ten liczny odłam członków kieruje się wzniosłym hasłem : “jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”, ale w niedopuszczalnej interpretacji.
Niezmiernie wielką omyłką komilitonów założycieli było to, iż sądzili, iż K! musi zwerbować możliwie większą ilość członków, małą stosunkowo zwracając uwagę na ich wartość moralną i stopień wychowania; tłumaczy ich to, ż wychodzili z założenia, że K! ma na celu również wychowanie swych członków pod względem towarzyskim. Skutki takiej taktyki są opłakane, gdyż pewna liczba członków, nie wykazując żadnego głębszego zainteresowania się życiem K!, jest równocześnie niezwykle odporna, gdy chodzi o zaszczepienie im dobrych tradycji i zwyczajów K! oraz elementarnych zasad i pojęć niezbędnych w życiu towarzyskim. Z takimi objawami trudno byłoby pogodzić się gdyby występowały jedynie w wewnętrznym życiu K!, tym bardziej nie można tego nadal tolerować, gdy objawy te występują na zewnątrz, podrywając nie tylko autorytet i znaczenie K! ale działając ujemnie na jego dobre imię i psując opinię. Co się stanie z K!, o ile stosunki dotychczas panujące nie zmienią się na lepsze, gdy ta nieliczna grupa członków rzeczywiście czynnych, po ukończeniu studiów utraci bezpośredni wpływ na bieg życia K! ? Kto go dalej poprowadzi? Wątpimy czy zechcą i potrafią to zrobić ci, którzy obecnie żadnego udziału w pracy nie biorą i brać nie chcą. A wówczas albo K! będzie musiał zaprzestać istnienia, albo zamieni się na instytucję o nader wątpliwej wartości moralnej.
Właśnie troska o przyszły byt K!, o jego dalszy pomyślny rozwój, o utrzymanie K! na należnej mu jako najstarszej korporacji polskiej wysokości i specjalnie o utrzymanie i możliwe powiększenie wpływów na gruncie wileńskim, zmusza nas do wystąpienia z niniejszym oświadczeniem.
Tak jak obecnie dalej być nie może, nie powinno. Musimy dążyć przynajmniej do tego, aby ten nasz K! otrzymany przez nas w spadku od starszych pokoleń, przekazać naszym godnym następcom w takim stanie i z taką nieskazitelną opinią, z jaką myśmy go otrzymali. Dla osiągnięcia zaś tego musimy dołożyć wszelkich wysiłków, aby gruntownie zmienić stosunki, które od dłuższego czasu zapanowały w naszym K! Musimy wywrzeć stanowczy nacisk na tych z pomiędzy siebie, których zachowanie się w ostatnich czasach względem swych obowiązków jako konwentowiczów było niżej wszelkiej krytyki, aby zupełnie zmienili swe postępowanie, albo usunęli się z K! Wszelkie lekceważenie obowiązków nakładanych przez K! musi być surowo karane, aż do wykreślenia z liczby członków. Z wezwaniem do walki z tym złem, które tak rozpanoszyło się w K! zwracamy się przede wszystkim do tych komilitonów, dla których, tak jak i dla nas drogi jest ten K! z którym zżyliśmy się już w ciągu tych paru lat jego istnienia w Wilnie, do tych wszystkich, którzy swoją pracą przyczynili się do Jego powstania i nie chcieliby aby ta ich twórcza praca przeszła i obecna poszła na marne.
Ostatnie przykre wypadki zaszłe w życiu wewnętrznym K!, które zdradzały objawy i cechy coraz bardziej rozwielmożniającego się brutalnego chamstwa wpłynęły na nas w najwyższym stopniu deprymująco. Zupełnie otwarcie oświadczamy, ż mieliśmy zamiar natychmiast wycofać się z K! Przeważyło w nas jedynie przywiązanie do idei korporacyjnej w ogóle, a do naszego Konwentu w szczególności i dlatego zwracamy się do Was Komilitoni z gorącą prośbą przyjęcia pod uwagę tych fatalnych skutków, jakie dla K! wypłyną z dotychczasowego stanu rzeczy i do rozpoczęcia pracy nad naprawą, względnie sanacją obecnych stosunków.
Stanowczo musimy zaznaczyć, iż nie kierujemy się żadnymi osobistymi względami, lecz jak już na początku zaznaczyliśmy, mamy jedynie na widoku dobro K! Dlatego też ufni, że wezwanie nasze znajdzie oddźwięk w Waszych sercach i umysłach wznosimy z całego serca okrzyk :
Vivat! Crescat! Floreat! Convent Polonia in aeternum!
Wilno 10 stycznia 1922 r. (-) Kerym Achmatowicz, Osman Achmatowicz, Stanisław Chalecki.
Memoriał powyższy przedstawiony na Konwencie dn. 23 I 1922 r., wywarł duże wrażenie i skłonił podobnie jak jego autorzy myślących comilitonów do energicznych działań sanacyjnych. Nastąpiła cała seria skreśleń z Konwentu (a także wystąpień na własną prośbę). Pozostali w Polonii tylko ci, którzy dobrze rozumieli ideę Konwentu i czuli się z nim autentycznie związani.
Oprac. Fil. Jan Trynowski
1S. Chalecki (1896 – 1963), studiował na USB przyrodę (1919 -20), następnie prawo (1920 – 23). Ochotnik WP 1918 – 1920. Za udział w AK aresztowany w 1944 r. i zesłany do ZSRR. Wrócił w 1947 r.
2Kerym (Konstanty) Achmatowicz I (1897 – ?), brat Osmana, studiował na USB prawo w l. 1919 – 1923. Ochotnik WP 1919 – 1920. W wojnie 1920 r. adiutant d – cy Pułku Jazdy Tatarskiej im. płk. Mustafy Achmatowicza. Sędzia Sądu Okręgowego w Wilnie. We wrześniu 1939 r. w 3 Lubelskim DAK. Aresztowany w 1940 r., wywieziony do ZSRR, zaginął bez wieści.
3O. Achmatowicz (1899 – 1988), brat Keryma, studiował na USB chemię w l. 1919 1925. Członek pierwszego prezydium K! w Wilnie. Ochotnik WP 1919 – 1920 (w Pułku Jazdy Tatarskiej). Doc. USB, od 1934 prof. Uniwersytetu Warszawskiego (dziekan Wydz. Farmacji 1934 – 1936). Po wojnie współzałożyciel Politechniki Łódzkiej (prorektor, rektor 1948 – 1952). Prof. Uniwersytetu Warszawskiego (od 1953). Wiceminister Szkolnictwa Wyższego (1953 – 1959), Dyrektor Instytutu Kultury Polskiej w Londynie (1964 – 1969). Członek PAU, PAN
4L. Mackiewicz (1899 – 1921), rozpoczął studia prawnicze na USB w 1919 r.. I Prezes K! w Wilnie. Ochotnik WP 1919 – 1920
W dziejach Konwentu z łatwością możemy odszukać jasne karty i wybitne postaci z których możemy i powinniśmy być dumni. Nie brakuje jednak w naszej historii momentów dramatycznych, okresów załamań, sytuacji kryzysowych. Warto i o nich pamiętać, możemy z nich bowiem czerpać naukę, która może być nam przydatna także dzisiaj.
Jedna z takich sytuacji kryzysowych miała miejsce w 1921 r. W okresie działań wojennych, jeszcze w Dorpacie, nowych przyjęć do Konwentu było, co naturalne, bardzo mało. Przez okres 9 semestrów (II sem. 1915 – II sem. 1919) przyjęto zaledwie pięciu nowych fuksów…Gdy 19 XII 1919 wznowiono działalność Konwentu w Wilnie, było do dyspozycji zaledwie trzech comilitonów “dorpackich”: Stanisław Piotrowski (1268), Michał Wielhorski (1279) i Stanisław Jasieński (1304), który został pierwszym “wileńskim” oldermanem. Z tych trzech, jedynie S. Piotrowski, kontynuował studia w USB, a S. Jasieński, jesienią 1920 r., wyjechał z Wilna by podjąć studia rolnicze w Bydgoszczy. Wszystkich nowych członków w wyniku konieczności, choć wbrew zasadom konwentowym przyjęto od razu z prawem barw i głosu. W ten sposób w ciągu trzech pierwszych miesięcy roku 1920 przyjęto dwudziestu nowych członków. Pierwsi fuksi (czterej) pojawili się dopiero w maju tego roku. Olderman w tej sytuacji musiał zajmować się i fuksami i comilitonami. Prace Konwentu przerwane zostały już w połowie maja w związku z zagrożeniem a następnie ofensywą bolszewicką. Dopiero w II semestrze roku 1920/ 21 znów przyjęto znaczną ilość fuksów (czternastu). Jak pisze J. Niedziałkowski (Dorpat i początki wileńskie …s. 276 -7): “skutkiem nieprzemyślanego przyjęcia od razu większej ilości członków było utworzenie się w konsekwencji całej grupy osób, które ze względu na wady charakteru nie nadawały się do zostania Polonusami, bądź też, traktując Konwent jako miejsce przyjemnego spędzenia czasu, wykazywały brak zainteresowania istotnymi sprawami Polonii…. Jednocześnie…. comilitoni ci nie skreślali się z listy, gdyż imponowało im, że należą do starego stowarzyszenia, które się może poszczycić tyloma znanymi filistrami, a dekiel Polonii już był otoczony uznaniem i szacunkiem społeczeństwa, był im więc wygodny“. W tej sytuacji, ogromnie przywiązani do Konwentu comilitoni Stanisław Chalecki1, oraz Kerym2i Osman Achmatowicze3dążąc do uzdrowienia sytuacji wystąpili z memoriałem. Tekst tego ważnego dokumentu szczęśliwie się zachował:
My niżej podpisani, mając dobro K! jako przewodnią i wytyczną myśl, składamy na ręce Prezydium dla podania do ogólnej wiadomości na najbliższym posiedzeniu K!, niniejsze oświadczenie, wywołane ostatnimi przykrymi wypadkami, zaszłymi w życiu wewnętrznym a szczególniej zewnętrznym K!
Rzut oka na dzieje K! od chwili przeniesienia go na ojczysty grunt wileński ułatwi nam znacznie głębsze zanalizowanie i scharakteryzowanie dotychczasowego rozwoju i biegu życia K!
Garstka komilitonów z nieodżałowanym Śp. Leonem Mackiewiczem 4 na czele, nie mając żadnych środków materialnych, napotykając ogromny opór władz uniwersyteckich, zdołała dzięki energii nie tylko zaszczepić ideę utworzenia K! w Wilnie, ale zdobyła się na skromny lokal w nadziei, że jest to pierwsza cegiełka pod przyszły potężny gmach. Pierwsze chwile życia K! pochłaniała prócz troski o byt materialny, ciągła walka z wrogimi idei korporacyjnej odłamami młodzieży akademickiej, wśród których znajdowali się nawet koledzy z obozu narodowego. Przezwyciężając wszystkie te trudności, garstka komilitonów założycieli, nie ustając w pracy, uzyskała zalegalizowanie K! u władz akademickich, nawiązała ścisły kontakt z filistrami, znajdując u nich tak potrzebną dla K! moralną i materialną pomoc i rozpoczęła normalny tryb życia. Po pewnym czasie szczupły lokal zamieniono na bardziej obszerny, grono komilitonów znacznie się powiększyło; odbywały się względnie regularnie Konwenty i sobótki przy udziale wszystkich komilitonów i bardzo często filistrów. Niestety bolszewicka nawała zahamowała chwilowo rozwój życia K!
Odzyskanie inwentarza i cennej biblioteki z Dorpatu, zmiana lokalu na jeszcze obszerniejszy, były to czynniki wysoce sprzyjające rozwojowi życia K! i nie jeden z nas, starszych komilitonów myślał w duchu, że jest to dla nas chwila przełomowa, że wszyscy bez wyjątku członkowie K! dążyć będą do wskrzeszenia dawnej świetności K! i do zwiększenia jego znaczenia i wpływu moralnego w środowisku akademickim. Nadzieje te jednak zawiodły. Bo chociaż dla osoby stojącej poza K! może się rzeczywiście wydawać, że wartość moralna K! Wileńskiego coraz to bardziej się podnosi (wszak zdobyliśmy miejsca w Zarządzie Br. Pomocy, w R. M. A, przyjmowaliśmy udział przez swego przedstawiciela w II-m ogólnoakademickim zjeździe, jednym słowem, owocnie rozpoczęliśmy działalność na gruncie akademickim), my jednak znając dobrze wewnętrzne życie K! nie możemy podzielić powyższego zdania, gdyż wszystkie dodatnie wyniki nie są rezultatem zbiorowej pracy, lecz tylko pewnej, bardzo nielicznej grupy komilitonów, czynnie biorącej udział od samego prawie początku istnienia K!. Gdy bowiem rozejrzymy się w życiu K!, to od razu wpadnie nam w oko, że prócz podziału wskazanego przez nasze prawa, życie stworzyło bardziej realny i wyraźny podział członków K! – na rzeczywiście czynnych i absolutnie biernych. O działalności członków rzeczywiście czynnych, zresztą bardzo nielicznych, wspomnieliśmy powyżej, przechodzimy więc do tej drugiej bardzo licznej niestety grupy absolutnie biernych.
Grupa ta uniemożliwiająca wszelką pracę w K!, uważa za swoje nienaruszalne prawo i moralny obowiązek, noszenie barw, nawet w wypadkach, gdy tego prawo zabrania, do opowiadania obcym, podczas oficjalnych przyjęć w K!, mniej lub więcej nieprawdopodobnych “bohaterskich” opowieści z dawnych i nowszych dziejów K!. Czasami, w drodze wielkiej łaski, lub z braku możności “lepszego” przepędzenia czasu przychodzą na konwenty lub sobótki, naturalnie zawsze ze spóźnieniem (“ktoby się do K! spieszył!!!”). Na tym rozpoczyna się i kończy ich łączność z K!, gdyż za najświętszy swój obowiązek uważają oni systematyczne uchylanie się per fas et nefas od wszelkiej czynnej współpracy dla dobra K! jako całości. Nie dla nich też istnieją obowiązki wypływające z Praw, Uchwał, Uzusów i Tradycji K! Ten liczny odłam członków kieruje się wzniosłym hasłem : “jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”, ale w niedopuszczalnej interpretacji.
Niezmiernie wielką omyłką komilitonów założycieli było to, iż sądzili, iż K! musi zwerbować możliwie większą ilość członków, małą stosunkowo zwracając uwagę na ich wartość moralną i stopień wychowania; tłumaczy ich to, ż wychodzili z założenia, że K! ma na celu również wychowanie swych członków pod względem towarzyskim. Skutki takiej taktyki są opłakane, gdyż pewna liczba członków, nie wykazując żadnego głębszego zainteresowania się życiem K!, jest równocześnie niezwykle odporna, gdy chodzi o zaszczepienie im dobrych tradycji i zwyczajów K! oraz elementarnych zasad i pojęć niezbędnych w życiu towarzyskim. Z takimi objawami trudno byłoby pogodzić się gdyby występowały jedynie w wewnętrznym życiu K!, tym bardziej nie można tego nadal tolerować, gdy objawy te występują na zewnątrz, podrywając nie tylko autorytet i znaczenie K! ale działając ujemnie na jego dobre imię i psując opinię. Co się stanie z K!, o ile stosunki dotychczas panujące nie zmienią się na lepsze, gdy ta nieliczna grupa członków rzeczywiście czynnych, po ukończeniu studiów utraci bezpośredni wpływ na bieg życia K! ? Kto go dalej poprowadzi? Wątpimy czy zechcą i potrafią to zrobić ci, którzy obecnie żadnego udziału w pracy nie biorą i brać nie chcą. A wówczas albo K! będzie musiał zaprzestać istnienia, albo zamieni się na instytucję o nader wątpliwej wartości moralnej.
Właśnie troska o przyszły byt K!, o jego dalszy pomyślny rozwój, o utrzymanie K! na należnej mu jako najstarszej korporacji polskiej wysokości i specjalnie o utrzymanie i możliwe powiększenie wpływów na gruncie wileńskim, zmusza nas do wystąpienia z niniejszym oświadczeniem.
Tak jak obecnie dalej być nie może, nie powinno. Musimy dążyć przynajmniej do tego, aby ten nasz K! otrzymany przez nas w spadku od starszych pokoleń, przekazać naszym godnym następcom w takim stanie i z taką nieskazitelną opinią, z jaką myśmy go otrzymali. Dla osiągnięcia zaś tego musimy dołożyć wszelkich wysiłków, aby gruntownie zmienić stosunki, które od dłuższego czasu zapanowały w naszym K! Musimy wywrzeć stanowczy nacisk na tych z pomiędzy siebie, których zachowanie się w ostatnich czasach względem swych obowiązków jako konwentowiczów było niżej wszelkiej krytyki, aby zupełnie zmienili swe postępowanie, albo usunęli się z K! Wszelkie lekceważenie obowiązków nakładanych przez K! musi być surowo karane, aż do wykreślenia z liczby członków. Z wezwaniem do walki z tym złem, które tak rozpanoszyło się w K! zwracamy się przede wszystkim do tych komilitonów, dla których, tak jak i dla nas drogi jest ten K! z którym zżyliśmy się już w ciągu tych paru lat jego istnienia w Wilnie, do tych wszystkich, którzy swoją pracą przyczynili się do Jego powstania i nie chcieliby aby ta ich twórcza praca przeszła i obecna poszła na marne.
Ostatnie przykre wypadki zaszłe w życiu wewnętrznym K!, które zdradzały objawy i cechy coraz bardziej rozwielmożniającego się brutalnego chamstwa wpłynęły na nas w najwyższym stopniu deprymująco. Zupełnie otwarcie oświadczamy, ż mieliśmy zamiar natychmiast wycofać się z K! Przeważyło w nas jedynie przywiązanie do idei korporacyjnej w ogóle, a do naszego Konwentu w szczególności i dlatego zwracamy się do Was Komilitoni z gorącą prośbą przyjęcia pod uwagę tych fatalnych skutków, jakie dla K! wypłyną z dotychczasowego stanu rzeczy i do rozpoczęcia pracy nad naprawą, względnie sanacją obecnych stosunków.
Stanowczo musimy zaznaczyć, iż nie kierujemy się żadnymi osobistymi względami, lecz jak już na początku zaznaczyliśmy, mamy jedynie na widoku dobro K! Dlatego też ufni, że wezwanie nasze znajdzie oddźwięk w Waszych sercach i umysłach wznosimy z całego serca okrzyk :
Vivat! Crescat! Floreat! Convent Polonia in aeternum!
Wilno 10 stycznia 1922 r. (-) Kerym Achmatowicz, Osman Achmatowicz, Stanisław Chalecki.
Memoriał powyższy przedstawiony na Konwencie dn. 23 I 1922 r., wywarł duże wrażenie i skłonił podobnie jak jego autorzy myślących comilitonów do energicznych działań sanacyjnych. Nastąpiła cała seria skreśleń z Konwentu (a także wystąpień na własną prośbę). Pozostali w Polonii tylko ci, którzy dobrze rozumieli ideę Konwentu i czuli się z nim autentycznie związani.
Oprac. Fil. Jan Trynowski
1S. Chalecki (1896 – 1963), studiował na USB przyrodę (1919 -20), następnie prawo (1920 – 23). Ochotnik WP 1918 – 1920. Za udział w AK aresztowany w 1944 r. i zesłany do ZSRR. Wrócił w 1947 r.
powrót
2Kerym (Konstanty) Achmatowicz I (1897 – ?), brat Osmana, studiował na USB prawo w l. 1919 – 1923. Ochotnik WP 1919 – 1920. W wojnie 1920 r. adiutant d – cy Pułku Jazdy Tatarskiej im. płk. Mustafy Achmatowicza. Sędzia Sądu Okręgowego w Wilnie. We wrześniu 1939 r. w 3 Lubelskim DAK. Aresztowany w 1940 r., wywieziony do ZSRR, zaginął bez wieści.
powrót
3O. Achmatowicz (1899 – 1988), brat Keryma, studiował na USB chemię w l. 1919 1925. Członek pierwszego prezydium K! w Wilnie. Ochotnik WP 1919 – 1920 (w Pułku Jazdy Tatarskiej). Doc. USB, od 1934 prof. Uniwersytetu Warszawskiego (dziekan Wydz. Farmacji 1934 – 1936). Po wojnie współzałożyciel Politechniki Łódzkiej (prorektor, rektor 1948 – 1952). Prof. Uniwersytetu Warszawskiego (od 1953). Wiceminister Szkolnictwa Wyższego (1953 – 1959), Dyrektor Instytutu Kultury Polskiej w Londynie (1964 – 1969). Członek PAU, PAN
powrót
4L. Mackiewicz (1899 – 1921), rozpoczął studia prawnicze na USB w 1919 r.. I Prezes K! w Wilnie. Ochotnik WP 1919 – 1920
powrót