(Przemówienie wygłoszone 11 XI 2003 r. w Gdańsku na uroczystej akademii z okazji 175 – lecia Konwentu)
W ciągu 175 lat istnienia, jakie minęły od chwili powstania w 1828 r., zaledwie przez 34 lata Konwent mógł działać w warunkach niepodległej Polski, tylko przez 50 lat mógł istnieć legalnie i tylko przez 105 lat (210 semestrów) miał możność przyjmowania fuksów.
W ciągu 175 lat przez Konwent przewinęło się blisko 1600 osób. Nie wszystkich można objąć poniższym bilansem – nie wypada bilansować tych, którzy żyją, działają i którzy swoje najważniejsze osiągnięcia mają ciągle jeszcze przed sobą. Objąć niniejszym bilansem należy tych, którzy przyjęci zostali do Polonii przed 1939 r.- o ich następcach będą mówić Ci którzy przyjdą po nas, mówić będą z okazji następnych jubileuszy.
Czy mamy prawo chwalić się tymi w liczbie 1512, którzy wtedy byli przyjęci? Rzecz to do dyskusji – ich osiągnięcia, dokonania, są oczywiście ich wyłączną, osobistą zasługą. Trzeba jednak pamiętać, że to oni wybrali właśnie Konwent, który musiał ich czymś do siebie przyciągnąć, oni wreszcie przez lata swego pobytu w Polonii, nieraz może bezwiednie, ulegali jej wpływowi, jej sile oddziaływania, oni też Polonię wspóltworzyli i oni nadali jej kształt, jaki dziś jest dla nas wzorem.
Kim byli? Byli studentami: najpierw Uniwersytetu w Dorpacie, a następnie Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Przybywali z rozległych obszarów Rzeczpospolitej, początkowo tej pod zaborami, później już niepodległej. Na liście członków przeważają, co nie dziwi, Polacy i katolicy, ale są również Niemcy, Litwini, Żydzi, Białorusini, Rusini, Tatarzy, są liczni przedstawiciele innych wyznań chrześcijańskich: luteranie, kalwini, unici i prawosławni, są też, żydzi, karaimi i muzułmanie. Oczywiście przytłaczającą większość stanowią synowie szlacheccy (być może lepiej byłoby tu mówić o ziemiaństwie), liczni są jednak reprezentanci innych grup społecznych – dzieci mieszczan, czy wręcz bogatej burżuazji, inteligencji (synowie lekarzy, aptekarzy, adwokatów, nauczycieli, urzędników), są też synowie chłopscy.
Po ukończonych studiach szli w świat, pracować w wyuczonych zawodach, piastować stanowiska i funkcje jakie udało się im osiągnąć.
Najliczniejsi byli lekarze – było ich w sumie 350, w tym wielu bardzo wybitnych. Mniej liczni byli prawnicy: doliczyć się ich można 128. Charakterystyczne, że w okresie zaborów, wielu absolwentów z wykształceniem prawniczym, nie podjęło pracy w wyuczonym zawodzie. Dopiero w warunkach wolnej Polski ilość prawników wyraźnie wzrasta i są oni wtedy nawet liczniejsi od lekarzy. Wielu było nauczycieli (głównie w szkołach średnich – gimnazjach) – w sumie było ich 91 (w tym 7 dyrektorów szkół).
Sporo konwentowiczów wybierało drogę kariery naukowej – mimo niesprzyjających dla Polaków okoliczności w czasach zaborów (w wolnej Polsce sytuacja się zmieniła) – 53 zostało profesorami wyższych uczelni, osiągając często b. wysoką pozycję zawodową, 15 było dziekanami wydziałów, 6 prorektorami i 8 rektorami uczelni. 9 z nich było członkami PAU i jeden PAN. 8 uzyskało zaszczytne tytuły doktorów honoris causa.
Oczywiście Polonusi wykonywali też inne zawody: są wśród nich bibliotekarze (9), farmaceuci (12)… Byli też pisarze, poeci, muzycy, czy artyści plastycy.
Dopiero niepodległa Polska otworzyła przed nimi możliwość karier innego typu. Dwóch konwentowiczów było członkami Senatu RP, kilku posłami – są to jednak przypadki nieczęste, bowiem zgodnie z zasadami wyniesionymi z Konwentu, filistrzy rzadko tylko uczestniczyli w życiu politycznym, partyjnym. Kilku pracowało w służbie dyplomatycznej, piastując funkcje posłów, czy konsulów (w Brazylii, Hiszpanii, Portugalii, Konstantynopolu, Rydze, Paryżu, Berlinie i Morawskiej Ostrawie). Było kilku wojewodów (warszawski, kielecki, białostocki, śląski), nieco więcej starostów. Minister był tylko jeden (spraw wewnętrznych) i jeden wiceminister (spraw zagranicznych).
Szczególną grupę Konwentowiczów – dotyczy to okresu dorpackiego, stanowili studenci teologii protestanckiej. Była wśród nich nieco mniej liczna grupa wyznawców Kościoła ewangelicko – reformowanego (kalwinów) – w liczbie 25. Z tego grona wywodzą się superintendenci (biskupi diecezji) 7, jak i superintendenci generalni – kierownicy Kościoła tak na Litwie (w znaczeniu przedrozbiorowym tego terminu) – 7, w Królestwie Polskim 2 i na obszarze niepodległej Litwy (1).
Wyznawcy Kościoła ewangelicko-augsburskego (luteranie), pochodzący głównie z obszarów Królestwa Polskiego byli liczniejsi – 95. Z tego grona wywodzą się kierownicy diecezji – superintendenci – biskupi w liczbie 20 – byli oni przeważnie gorącymi orędownikami i bojownikami polskości swojego kościoła – płacili nieraz za swoją postawę cenę najwyższą, cenę życia. Byli wśród nich tacy ludzie jak Leopold Marcin Otto, bracia Juliusz i Edmund Bursche, August Loth, czy Aleksander Schoeneich.
Historia Polski tak w XIX jak i w XX wieku stawiała niestety przed konwentowiczami, zadania z rzędu tych najtrudniejszych, gdy najpierw w imię najświętszych dla nich ideałów stawali do walki o utraconą niepodległość, by poźniej nie uchylać się od obowiązku jej obrony. W powstaniu listopadowym walczyło ich osiemnastu, w połowie lat trzydziestych XIX wieku, 22 przystąpiło do “własnego”, dorpackiego spisku, zwanego konspiracją Karola Hildebrandta, jeden z nich zmarł w więzieniu w czasie śledztwa, jedenastu zostało zesłanych, czterech uciekło za granicę, pozostali zostali wykluczeni z uczelni. W spiskach połowy lat czterdziestych, w epoce “Wiosny Ludów”, uczestniczyło 23, jeden walczył w Legionie Polskim we Włoszech. Szczególnie trudną próbą okazało się powstanie styczniowe. W manifestacjach poprzedzających powstanie, w jego organizacji, w samych walkach – wzięło udział 147 konwentowiczów – zapłacili za to wysoką cenę – 7 poległo, 1 został rozstrzelany, 1 zmarł w więzieniu, 69 zostało zesłanych (co najmniej 20 z nich zmarło na zesłaniu), 11 objętych zostało aresztem, więzieniem, 9 zmuszonych było emigrować, majątki wielu poddane zostały konfiskacie. Pod koniec pierwszej wojny światowej gdy pojawiła się szansa odzyskania niepodległości a zaraz potem konieczność jej obrony – nie zabrakło konwentowiczów na żadnym froncie, w żadnym miejscu walk. By nie przedłużać tych wyliczeń, powiedzmy ogólnie, że na wschodzie, w działaniach POW, w lokalnych walkach, w wschodnich korpusach a zaraz potem w wojnie z bolszewikami w 1920 r. wzięło udział 159 Polonusów – 10 z nich zginęło, 4 dostało się do więzień i niewoli sowieckiej. Dodać musimy do tego 4 którzy znaleźli się po 1920 r. na obszarze ZSRR i po których wszelki ślad zaginął. Ominąć nie można jednego, który był w dywizji gen. J. Hallera, jednego który służył w 1 Brygadzie legionów, uczestnika powstania wielkopolskiego i trzech którzy wzięli udział w powstaniach śląskich.
Kolejną wielką próbą przed którą stanęli konwentowicze była II wojna światowa – 63 wzięło udział w kampanii wrześniowej – pięciu poległo a jeden popełnił samobójstwo “bo nie potrafił znieść ogromu klęski i upadku Warszawy”. 74 walczyło w szeregach AK, głównie na obszarze Wileńszczyzny, ale nie brakowało ich i w innych częściach kraju, w samym Powstaniu Warszawskim uczestniczyło ich 18. Ten udział w konspiracji 12 z nich przypłaciło życiem. W Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie było ich 29 (jeden poległ w czasie kampanii włoskiej pod Ankoną), w armii Berlinga tylko 1. Także jeden był uczestnikiem francuskiego ruchu oporu i został przez Niemców zamordowany. Wielu ucierpiało w wyniku represji ze strony okupantów. 10 padło ofiarą zbrodni katyńskiej – więźniowie obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, rozstrzelani w kwietniu maju 1940 r. w Twerze, Charkowie i Katyniu. 14 innych zostało zamordowanych przez bolszewików w różnych okolicznościach i różnych okresach wojny. 42 zostało wywiezionych do ZSRR – 14 z nich już nigdy nie wróciło, 15 udało się wyjść wraz z II korpusem, zaledwie 13 wróciło z zesłania do kraju. 20 zostało zamordowanych przez Niemców (zginęli w warszawskim Getcie, w obozach w Mauthausen, Sachsenhausen, Dachau, Flossenburgu, Oświęcimiu, w miejscach kaźni – w podwarszawskich Palmirach, w Ponarach pod Wilnem, w Lublinie, Poznaniu), 6 jeszcze, aresztowanym i osadzonym w różnych obozach i więzieniach udało się przeżyć. Nie zapomnijmy też o tych 19 którzy zostali osadzeni w niemieckich obozach jenieckich. W PRL -u, co najmniej 9 trafiło do więzień – z tego pięciu przypłaciło to życiem, trzech z nich zostało bestialsko zakatowanych.
Za wojnę 1920 r., kampanię wrześniową, za udział w AK, za walki na Zachodzie wielu konwentowiczów zostało odznaczonych – w sumie otrzymali 57 Krzyży Walecznych, 14 zostało kawalerami Virtuti Militari…
Wyrazić należy nadzieję, że konwentowicze już nigdy nie będą mieć potrzeby dokonywania tak dramatycznych wyborów, nie będą musieli za taką cenę stawać do egzaminu z wierności Konwentowym ideałom.
Wielki to dla nas zaszczyt, że ich wszystkich – znakomitych lekarzy, wybitnych uczonych, twórców kultury, bohaterów i męczenników sprawy narodowej, ich wszystkich – możemy uznawać za swoich starszych kolegów, a samych siebie uważać za kontynuatorów tak świetnych tradycji Konwentu Polonia.
Być chorążymi tradycji Konwentu – wielki to zaszczyt, ale i wielkie zobowiązanie. By udźwignąć ten sztandar, musimy sprostać przesłaniu, które pozostawili nam nasi starsi koledzy – przesłaniu, którego najważniejszą częścią jest nieustanna troska o to najwyższe dobro o które oni przez wszystkie te lata walczyli – przesłaniu, które zasadza się na poczuciu odpowiedzialności za Państwo Polskie . To obligacja by w naszym życiu codziennym – bezkompromisowo przestrzegać i bronić tych zasad i ideałów, którym wierni byli nasi wspaniali poprzednicy : apolityczności, tolerancji, uczciwości, honoru i koleżeńskiej solidarności .
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego !